sobota, 22 czerwca 2013

76,1

Kiedy wchodziłam dzisiaj na wagę chciałam tylko żeby nie pokazała dużo więcej niż ostatnio. Ten tydzień nie był najlepszy. Okazało się, że przybyło mi 0,2kg od zeszłego tygodnia. Nie ma tragedii, ale powinien być jakiś postęp, więc trzeba się wziąć za robotę! Chyba jednak potrzebuję jakiegoś planu. A ważenie co tydzień jakoś za mało mnie mobilizuje. Jeszcze tylko tydzień sesji i w końcu będę miała czas dla siebie. Z drugiej strony, siedzenie w domu zwykle oznacza za dużo jedzenia. Oby nie tym razem! 

Po przeczytaniu notki u Koki wzięłam się za body wrapping, ciekawe czy faktycznie daje to takie spektakularne efekty. No i pora zacząć więcej ćwiczyć! Bo jak do tej pory robiłam to dosyć nieregularnie. Niedługo koniec miesiąca, przydałby się jakiś większy spadek wagi. Mam wrażenie że piszę dzisiaj jakoś bez większego sensu, więc idę sobie zrobić jakieś zdrowe śniadanie, a później pomyślę o ćwiczeniach. Może jakieś wyzwanie na najbliższy tydzień? :)




17 komentarzy:

  1. dobrze że tylko tyle przybrałaś na wadze a nie więcej bo to możesz szybko zrzucić ;) trzymaj się kochana i miłego dnia ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Malutko Ci przybyło, szybko się tego pozbędziesz :)
    Trzymaj się ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest notka ! :) W koońcu :)
    Jak na sesję to i tak trzymas zsię dzielnie! ja wtedy zawsze tyję.. 0,2 to w zasadzie nic.
    ja robię sobie wyzwanie od lipca, a może od 30.06 żeby było nietandardowo? ;) póki co żyję obroną... boję się jej.. przydadzą mi się kciuki 27.07. :) a ja cały czas trzymam za Ciebie i zaglądam tu wyczekując nowinek :) Tulę cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Heeej! :*
    Body wrapping jak dla mnie bardzo przyjemny. A rusz coś się stanie! :D A jak Twoje wrażenia? Przyjemne, nieprzyjemne, coś widać? :)
    Dobrze, że się do nas odezwałaś w końcu! A 0,2 kg to żadna różnica. Dasz radę do końca miesiąca zaliczyć jakiś spadek wagi! :)
    Pozdrawiam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Już kończysz sesję ;) To i waga zacznie spadać, a te 0,2 to żaden wzrost.

    OdpowiedzUsuń
  6. A jak tam jedzenie? Udaje Ci się jeść zdrowe rzeczy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dobrze, że przytyłaś tylko tyle!
    Wytrzymasz jeszcze ten tydzień, a potem będziesz miała mnóstwo czasu na ćwiczenia :)
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  8. 0,2kg to praktycznie jest nic. więc się nie załamuj tylko walcz dalej! dobrze że się opamiętałaś w pore ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Na pewno już zdążyłaś się tego pozbyć. Jak zaczniesz się cieszyć wakacjami pewnie waga też poleci w dół.
    Trzymam kciuki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. powodzenia w body wrappingu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Te 0,2kg może być spowodowane zatrzymaniem ody w organizmie więc się tym w ogóle nie przejmuj :)
    Trzymaj się! :*

    OdpowiedzUsuń
  12. może gdyby nie była moją przyjaciółką byłoby jakoś łatwiej? powiedziała, że nie chce niszczyć naszej przyjaźni więc "schowa to w sobie". aczkolwiek i tak czeka nas jeszcze poważna rozmowa na ten temat. aż drżę.
    cieszę się, że Cię zainspirowałam. czekam na Twój nowy projekt, może będzie dla Ciebie (tak jak dla mnie) jakąś formą terapii oduzależnienia się od diety i ciągłego myślenia o jedzeniu. :)
    całusy! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Tego właśnie się boję, że jej "chowanie" długo nie potrwa i wyniknie z tego coś niedobrego.

    Jak już ktoś raz podejmuje się walki z wagą, to chyba nigdy nie da sobie spokoju dopóki nie osiągnie pierwotnego celu. Domyślam się, że odejście z tamtego bloga jest strzałem w stopę, zwłaszcza teraz gdy moje jojo osiągnęło niebotyczne 12 kg w ciągu kilku miesięcy -.- ale pamiętasz nasze początki? kiedy jedzenie było tylko jedzeniem, a odmawianie sobie przyjemności było na porządku dziennym - było o wiele lepiej. teraz JEDZENIE jest jakimś bóstwem, a jednocześnie potworem z którym nie łatwo jest walczyć, przynajmniej u mnie, bo u Ciebie widzę, że wracasz na dobre tory i gubisz kilogramy (te 0,2 nadwyżki to pewnie woda :>). Poza tym stwierdzenie "oduzależnienie się od diety" było trochę nieprecyzyjnie napisane, chodziło mi o to żeby dalej być na diecie, ale nie traktować tego jako numer jeden w swoim życiu. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiem jak cierpiała chyba rok po rozstaniu z chłopakiem (to bardzo stara sprawa, nie sądzę żebym była "lekarstwem na tamten związek"). Jest bardzo wrażliwa i uczuciowa, także kto wie co jej do tego łebka przyjdzie. Zwłaszcza, że kiedyś mieliśmy całą paczkę znajomych, ale jakiś czas temu zaczęło się psuć i w sumie teraz ma tylko mnie.
    Dałaś mi, tylko że przyznam szczerze, mimo kilku podejść do napisania Ci cokolwiek wszystko kończyło się zamknięciem poczty po dwóch zdaniach, bo nic nie wydawało mi się "odpowiednie". Ale jakbyś chciała dam Ci mój mail: carrieisabitch@o2.pl :)

    Ojej skąd ja to znam. Czasem jak mnie najdzie i przeglądam pamiętnik i widzę te desperackie wpisy typu "Nigdy więcej 57!" to śmiać mi się chcę, patrząc na obecne 64. Wiem, że to przy moim wzroście nie jest jakaś bardzo wielka waga, że może przesadzam i panikuję, ale to widać że przytyłam bo nigdy tyle nie miałam, nigdy nie miałam problemu z biodrami, jak już to odkładało mi się w brzuchu, a teraz mam tyłek jak szafa trzydrzwiowa i co gorsze nie mieszczę się w żadne (!!!) dżinsowe szorty z zeszłego roku. Więc chodzę (na razie przez długi czas nie chodziłam, ale jak wrócę do sprawności to będzie trzeba...)w długich spodniach, albo jakiś luźnych plażowych na gumce. Porażka.
    Też mówię sobie, że się bedę pilnować, a wytrzymuję maks dwa dni, także nie jesteś sama :< Nie wiem gdzie ta nasza dawna silna wola i motywacja.
    Ależ Ci zaspamowałam tu swoimi żalami, wybacz ;)
    Powodzenia jutro na warzywnej! :* Choć tak na prawdę nie jestem chyba dobrą osobą to motywowania kogokolwiek skoro nie umiem zmotywować sama siebie. Przepraszam :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja bym chętnie jej dała trochę oddechu, trochę odpoczynku ale ona chyba nie za bardzo chce mnie "mieć daleko" :/

    Cieszyłam się, że nie mogę iść na zakończenie roku, bo nie mieszczę się w czarną spódnicę, którą mam na "takie okazje". Już pominę fakt, że w kółko chodzę w 6 bluzkach bo tylko w nie się mieszczę. Oczywiście bluzki typu oversize, bo o tanktopach czy innych "dopasowanych" t-shirtach na razie mogę zapomnieć...

    Masz coś konkretnego na myśli, we wzajemnej motywacji? :> Przydałby się dobry plan działania (choć w poniedziałek wyjeżdżam z przyjaciółkami na cztery dni, więc pewnie wpadną jakieś słodycze czy fast foody...-.- ale to nie powód żeby odkładać dietę na po przyjeździe bo pewnie jak wrócę będę "rozjedzona" i ciężko będzie ciachnąć kalorie)...jestem otwarta na propozycję! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Dlatego tak się boję tej rozmowy, bo nie wiem jak ona zareaguje... No nic, będzie co będzie i jakoś musi sobie z tym poradzić...

    Poważnie, myślałam, że tylko ja mam taki problem, że jak słyszę o jakieś okazji (do której nie pasuje moje 6 bluzek) to momentalnie wpadam w panikę bo nie mam się w co ubrać. I to nie jest takie "nie mam się w co ubrać" bo mam za dużo możliwości do wyboru, tylko tak jak mówisz albo się nie mieszczę, albo wyglądam jak szynka ściśnięta nitką. Niby rozwiązaniem, byłoby pójść jak cżłowiek na zakupy i kupić coś większego, ale w moim mniemaniu równałoby się to z akceptacją tego jak wyglądam i ile ważę. A tak przynajmniej mam jakąś znikomą motywację, żeby zmieścić się w jakikolwiek stary ciuszek.

    Rok temu temu wyjeżdżałam dwa razy raz 13 dni, drugi 8. Przed obojgiem wyjazdów miałam dość restrykcyjną dietę, bo zależało mi żeby zrzucić jak najwięcej. W pierwszym wyjechałam z wagą 54,5 kg wróciłam z 58,7. Myślałam, że się zapłaczę. Drugim razem, już pilnowałam się (przez cały wyjazd tylko dwa razy skusiłam się na słodkie, zero hotelowych frytek czy smażonego jedzenia, głównie warzywa i owoce, oprócz tego długie spacery i korzystanie z hotelowej siłowni), rezultat - z 54,8 kg (z którymi wyjechałam) wróciłam z 56,2. Które w dodatku w ciągu paru dni zniknęło, bo była to zawartość jelit, woda zatrzymana w organizmie w czasie podróży, itd. Szału nie było, ale lepiej niż pierwszy wyjazd, prawda? :) Dlatego nie zakładaj z góry, że przytyjesz, wiadomo wakacyjny wyjazd nie ma być wspominany tylko z odmawianiem sobie wszystkiego i frustracją, że inni jedzą. :) No i kolejna kwestia dochodzi, że nie łatwo w towarzystwie odmawiać "bo pomyślą, że jestem na diecie a i tak wyglądam jak wyglądam, żenada". Ale jeśli uwierzysz w siebie to dasz radę, może nawet schudnąć? :) Pozytywne myślenie to podstawa!

    Fajnie byłoby opracować jakieś reguły trzymające w ryzach. Może przeniesiemy się faktycznie na maila? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co do nazw, to faktycznie nie jest łatwo :/ Najgorsze są te blogi, na których nikt nic nie napisał od kilku lat, a i tak są blokowane :|

      Usuń